Kobiety i faceci

Kobiety

Przyznam szczerze, że je szanuję... To dosyć niepopularne w tych czasach... ale nigdy nie podążam ślepo za stadem więc i w tym przypadku nie jest inaczej. 

W "sweetfociach" robionych ukradkiem w łazience może i jest wiele śmieszności i próżności... ale nie tylko. Chyba tyle samo rozpaczliwego wołania "ZOBACZCIE MNIE" nie jestem beznadziejna... Można się mną zachwycić... uznać...docenić... podziwiać... Nie jestem bezpostaciowym składnikiem tłumu.

Odmienność ich świata od świata facetów jest fascynująca... Bóg obdarzył mnie niezwykłą Kobietą... Z jednej strony pełną ciepła, wdzięku, kobiecości i ognia a z drugiej mądrą, wiedzącą czego chce... umiejącą słuchać... rozumiejącą... i to zarówno siebie samą jak i mnie... To naprawdę niezwykłe... A to tylko czubek góry lodowej jej niezwykłości... Bo ileż kobiet na tym świecie z jednej strony potrafi stworzyć z niczego dom pełen ciepła i radości... dom w którym wszystko jest na właściwym miejscu, do którego chce się wracać... a jednocześnie będzie w stanie pójść za facetem na koniec świata?... Zwykle jest całkiem inaczej... albo kobieta przybiera rolę "kury domowej" i jej horyzont nie sięga wyżej niż górna szafka z talerzami, albo przeciwnie... patrzy na świat tak górnolotnie, że zatraca całą swoją kobiecość podążając gdzieś w stronę niby-intelektualizmu. 

Tak, bywają wyjątki. Kobiety piękne i mądre jednocześnie. Kobiety świadome siebie samych i odnajdujące się w świecie, który je otacza. I chciałoby się aby tych wyjątków było jak najwięcej.

Myślę, że przed kobietami (podobnie jak przed facetami - ale o tym za chwilę) powinno się postawić jedno zasadnicze wymaganie : NAJPIERW bądź Kobietą... Najpierw naucz się być prawdziwą Kobietą. Tworzyć prawdziwy Dom. Dom do którego się tęskni. A dopiero potem podążaj za intelektualnymi ambicjami... a nie w odwrotnej kolejności - czy co gorsza - zamiast... Właśnie taki kierunek stawia wiele spraw z głowy na nogi... Wzbogaca o sferę niezbędną człowiekowi do życia i rozwoju... dodaje zdrowego dystansu...

Tyle razy widziałem kobiety uwikłane w "robienie kariery"... Z pozoru silne a w rzeczywistości wykończone własną siłą... Bogate na zewnątrz i puste w środku... zawieszone gdzieś w próżni między kolejną imprezą, kolejnym ważnym wyjazdem, kolejnym spotkaniem z "psiapsiółkami" a kolejnym kochankiem zbyt "skomplikowanym" aby go wprowadzać do swojego życia...

Lubiłem wtedy przewijać do przodu machinę czasu... Jak to będzie za 40 lat jak się już zestarzejemy?
Nieodmiennie był to kubeł lodu na głowę... Już wybrałbym prędzej dożywocie.

I cóż z tego, że ładne mieszkanie, konto i auto... ale za tym wszystkim nie stoi kobieta z dużego "K". Nie stoi ktoś za kogo oddałoby się życie... kto poszedłby z nami na koniec świata choćby w jednych dziurawych butach. Zresztą o czym tu marzyć gdy nawet temperatura podanego szampana stanowi problem.

Faceci

A jak to jest z facetami? Mając naturalną tendencję do skupiania się na jednej sferze życia często toną bez reszty w swojej pracy bądź hobby zapominając o całym świecie. Podążają za swoimi zainteresowaniami kosztem wszystkiego innego... Tymczasem facetem trzeba być na wielu płaszczyznach jednocześnie.Owszem, żeby coś skończyć w sensownym czasie trzeba się skupić przede wszystkim na tym, ale świadomość innych ról w życiu - jak choćby roli ojca - musi decydować o wyborze kolejnych spraw i celów.

W informatyce są terminy "multitasking" czyli wielozadaniowość - kiedy kilka zadań wykonywanych jest jednocześnie oraz i "task switching" - przełączanie zadań - kiedy w danej chwili wykonywane jest tylko jedno zadanie ale co chwilę następuje przełączanie zadań dzięki czemu kolejne zadania również zostają "popchnięte naprzód". Myślę, że te dwa terminy bardzo trafnie oddają różnicę w naturze kobiety i mężczyzny.

Przy czym żadna ze stron nie ma prawa do poczucia wyższości. Zadania wykonywane w multitaskingu i task-swichingu mogą być realizowane są tak samo dobrze chociaż inaczej :)

Zrozumienie.

To oczywiste, że faceci nie rozumieją kobiet. Bo i nie o zrozumienie gra idzie. Na płaszczyźnie zrozumienia chodzi głównie o to aby "zrozumieć" że Kobiety po prostu "tak mają", że martwią się bez potrzeby, że boją się tam, gdzie nie ma się czego bać, że są niepewne choć upewnialiśmy je sto razy... Myślę, że nie ma ani potrzeby ani sensu podążać za kobiecymi lękami i wątpliwościami... i to bynajmniej nie z jakiegoś tam szowinistycznego męskiego wygodnictwa...
Przeciwnie... Dlatego aby naprawdę pomóc... Jeśli chcemy wyciągnąć kogoś z grzęzawiska to sami musimy stać na twardym gruncie. Jeśli będziemy zbyt blisko, to ugrzęźniemy w tym samym bagnie i nikomu - nawet sobie nie pomożemy

Jeśli więc nie "rozumieć" to co?

Kochać...

I to tak naprawdę... Choć... iluż ludzi potrafi kochać? Ludzie tak często nie kochają nawet samych siebie a cóż dopiero innych... Owszem, słowo "miłość" w najróżniejszych odmianach to chyba najczęściej spotykane słowo na świecie... ale tak często używane w stosunku do czegoś co z miłością ma tyle wspólnego co trójka murarska z Trójcą Świętą :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz